Sądzę że “matka boska” reprezentuje ideę przeintelektualizowania, to znaczy kiedy ktoś robi to co robił, wie o tym że powinien robić coś innego, ale mówi że jest w nim “grzech” więc będzie nadal robił to samo, bo jest w nim “grzech”, i w związku z tym nadal robi to co robi i nic nie zmienia.
To wygląda tak, jakby mówienie prawdy ale stanie w miejscu nie było rozwiązaniem, a rozwiązaniem byłoby aby mówienie prawdy stawało się czynieniem zmiany w kierunku prawdy.
Z drugiej strony – jeśli ktoś miałby uczynić zmianę, ale nie chce mu się, to znaczy że wykonanie tej zmiany mogłoby być zarzynaniem się, więc woli już tkwić w miejscu w którym jest.
Sądzę że problemem jest “kazanie” a nie rozmawianie. Gdyby tylko rozmawiać, to niezależnie w jak dziwnym języku by się rozmawiało, to samo rozmawianie przynosiło by zmianę.